Nasze Holi zaczęło się 5 marca, kiedy to wyszliśmy z hotelu na śniadanie. Powiem Wam tak, po przejściu 10m nasze koszulki nie były już białe, ale pokryte abstrakcyjnymi wzorami, których nie powstydziłby się Picasso. Dla zobrazowania sytuacji wrzucamy zdjęcie po przejściu do restauracji i z powrotem (ok. 5 minut spaceru).
Tego dnia Indusi obchodzą święto upamiętniające spalnie Holiki. Poza obrzucaniem się proszkami i oblewaniem kolorową wodą, wieczorem pali się duże ognisko z czego bądź (gałęzie, opony, krowie placki) i podpala się wiązki pszenicy lub innych zbóż oraz mniejsze krowie placki, które potem zanosi się do domu.
Dokładniej o pochodzeniu Holika Dahan (spalenie Holiki) i samym Holi można poczytać tutaj: http://krysznakirtan.in/holi-swieto-kolorow.html
Myśleliśmy, że podobnie będzie wyglądać kolejny dzień, czyli właściwe obchody Holi. Jednak grubo sie myliliśmy. To co się działo 6 marca przekroczyło nasze pojęcie 🙂 Owszem było sypanie się proszkami i oblewanie wodą, ale w stukrotnie większej ilości niż dzień wcześniej. Do tego dodajcie wielki tłum ludzi i macie jakiekolwiek wyobrażenie o Holi. Jeśli jednak myślicie, że wiecie jak wyglądają całe obchody, to jesteście w błędzie. Tego się nie da opisać 😀 Dla zobrazowania sytuacji załączamy zdjęcie jak wyglądaliśmy po przejściu może kilometra główną drogą. Pewnie jak wrócimy do Polski wrzucimy dodatkowo filmik :>
Nawet krowy nie oszczędzono 😀
Hej hej podróżnicy. Namaste. A gdzie was to Holi zastało? We Wryndawanie jeśli dobrze doczytałem?